“My professional aspirations were simple - I wanted to be an intergalactic princess.” ― Janet Evanovich
Po bardzo nieczytelniczym roku 2018, wracam do książek. Dzielnie czytam ostatni tom "Sagi Księżycowej". Czas na powrót do bardzo książkowego mini-bloga, czyli tutaj.
Dawno dawno temu, czytałam sobie Siewcę wiatru. I odpadłam, bo ona miała kobaltowe loki - strasznie mnie drażniło ciągłe wspominanie o kolorze włosów poszczególnych bohaterów, tak jakby to było istotne dla fabuły. Wróciłam po latach, przesłuchałam prawie 50 godzin przygód Daimona Freya i uznałam, że to jest dobre.
Cykl Mai Lidii Kossakowskiej nazwałabym anielskim fantasy, o zabarwieniu polityczno-epickim, i pewnie gdzieś tam minęłabym się z prawdą. Nikt nie lubi etykietek, a dawanie ich powieściom nie jest moim życiowym celem. Jestem czytaczem, lubię literaturę lekką i przyjemną - szczególnie gdy zabieram się za audiobooki, bo skupienie na słowach nie zawsze jest takie samo.
Ares 3 – trzecia załogowa misja na Marsie, przekonuje się na własnej skórze jak niegościnna jest to planeta. Sześcioosobowa grupa astronautów, zmuszona jest ewakuować się z powierzchni czerwonej planety – niespodziewana burza piaskowa, o zbyt dużej prędkości zagraża ich bezpieczeństwu. Oczywiście nic tu nie idzie zgodnie z planem. Po tyłku dostaje się Markowi Watneyowi, który w myśl zasady „nieszczęścia chodzą parami” najpierw obrywa anteną po żebrach, a potem zostaje sam. Cały świat uważa go za zmarłego, ale bohater o dziwo się nie załamuje. Po wnikliwej analizie swoje sytuacji i dostępnych środków, zaczyna wielki życiowy plan „jak przeżyć cztery lata na Marsie i wrócić do domu”.
Po więcej zapraszam TUTAJ.
Żeby napisać kilka słów o Salamandrze czekałam do dyskusji na DKK. Dyskusja w zasadzie się nie odbyła - można o tym poczytać TUTAJ.
Powieść ma w sobie pewną toporność, jest przeładowana wiedza i para-wiedzą. Podczas analizy raczej wyciąga się z niej poszczególne elementy, niż patrzy na całość ogólnie. Przez co jej odbiór bywa trudny.
Jednak tekst Grabińskiego ma w sobie pewną magię, sporą dawkę niepokoju i mnóstwo tropów, których szukanie i analizowanie jest zajęciem ciekawym chociaż pracochłonny. I po kilku latach wiem, że można z niej wyciągnąć naprawdę wiele.
Jeszcze raz o The Sleeper and the Spindle. Próbowałam się dostać do ilustrowanej części książeczki inną drogą - znów bez powodzenia.
Czyli frustracja e-czytelnika w UK część druga.
Bardzo przyjemna historyjka. Niestety bardzo krótka - jakieś 50 stron.
Miałam problem techniczny z e-bookiem. Nie chciał się wgrać na czytnik (bezpośrednio z księgarni dodam), dwa razy się zaciął. Uważam, że był drogi jak na tak niewielką objętość, a rysunki wcale tego nie rekompensują, bo połowa z nich jest nieczytelna na czytniku.
Kańtoch zachwyciłam się po przeczytaniu Pięciu dziwnych nocy wigilijnych. Postanowiłam poznać więcej jej utworów.
Miasto w zieleni i błękicie nieco mnie zawiodło, ale w sposób techniczny. Fabuła jest niezła, a zagadka kryminalna wręcz świetna. Mój problem polegał na zupełnie czymś innym - w konstrukcji czułam debiut. Sceny sobie skakały, przeskakiwały nagle (coś z czym sama mam czasami problem), czasami jakoś tak, że nie mogłam złapać sensu przy pierwszych zdaniach. I bohaterowie trochę tacy sami, nie licząc imion - zabrakło mi jakiejś charakterystyki, która od razu by mówiła z kim mam do czynienia, bez patrzenia na imię i zastanawiania się, kto to był (a miałam tak raz czy dwa).
Wyszło trochę fragmentarycznie i miejscami mało powieściowo, takie mocno rozbudowane opowiadanie. Zastanawiam się, jak bardzo Kańtoch by teraz zmieniła swój tekst, mając na koncie już kilka powieści więcej.
Nie była to jednak zła lektura, bo inaczej bym ją pewnie odłożyła, a czytałam zaciekawiona mimo wszystko.
Teraz w kolejce Czarne.
Kilka słów o publikacji na blogu Iwona Magdalena.
Teksty Jacka Kaczmarskiego są bardzo prawdziwe i odnoszą się do wartości nieprzemijających, a muzyka jest na tyle oryginalna, że nie łączy się z żadną modą, dzięki czemu nie przemija. Nie ma tu powierzchowności. Ludzie szukają wartości w tych tekstach – pozytywnych wartości: prawdy, miłości, uczciwości wobec samego siebie, które są w życiu fundamentalne. No i ten honor, lojalność, Chodzi o proste wartości, z którymi się rodzimy, a które w trakcie życia tłumimy.
by Piotr Przybyła
When she was a child, the witch locked her away in a tower that had neither doors nor stairs.
Epicko. Tym razem akcja staje się wielowątkowa, i Meyer postarała się z trzymaniem napięcia. Przeplotła wszystkie historie z wprawą i wdziękiem. Pomysłowość w przetworzeniu Roszpunki na bardzo uroczą Cress - oh why I didn't thought 'bout that?
Jest bardzo wysoka wieża baz schodów i drzwi, jest bardzo zła wiedźma i takie smaczki jak postać księcia i wybawiciela (idealnie odwzorowana z najnadobniejszymi elementami.
I promise, I will not let you die without being kissed.
Cress i Thorne stają się moją ulubioną parą bohaterów, chociaż android Iko i tak zawsze bije wszystkich na głowę ;)
To jednak ego Thorne'a, w połączeniu z jego rozbrajająco osobowością, to coś co sprawia niezwykła przyjemność, gdy czyta się o jego wyczynach. BO zawsze można liczyć na jakiś wyszukany tekst z ust Kapitana.
Listen, Cress, I hate to break this to you, but I am sweaty and itchy and haven't brush my teeth in two days. This just isn't a good time for romance.
She did not know that the wolf was a wicked sort of animal, and she was not afraid of him.
Even in the future, beware of the big, bad wolf...
Okazuje się, że im dalej w las, tym ładniejsze powieści.
Cudownie zakręcona opowieść o Czerwonym Kapturku. Jest młode dziewczę z wyprawą do ukochanej Babci, jest Wilk, i nawet jak się ktoś mocno wczyta to jest i Myśliwy (Leśniczy?).
I oczywiście jest też znana nam Cinder, i jej nowy towarzysz Kapitan Hook... znaczy się Kapitan Thorne.
A captain always knows where his ship is. It's like a psychic bond.
Tym razem przenosimy się do Francji, do małego miasteczka, do grządek z warzywami, do niesamowitej więzi między babcią a wnuczka.
Oczywiście znów mamy dość przewidywaną fabułą, chociaż tak nie do końca, bo Meyer potrafiła mnie tym razem w kilku miejscach zaskoczyć. Ale zbudowała świetną opowieść, znów pełną tych małych elementów, tych mrugnięć okiem, które odsyłają do "oryginału" historii.
Zachwycam się, zwyczajnie się zachwycam i pragnę więcej. Bo jeśli czytasz do upadłego, to znaczy, że dzieje się coś dobrego.
Little Red was a tender young morsel, and the wolf knew she would be even tastier than the old woman.
Even in the Future the Story Begins with Once Upon a Time.
Uwielbiam takie historie! Kopciuszek w przyszłości? I to jaki!
Nie spodziewałam się tych wszystkich mrugnięć okiem, do tradycyjnej opowieści - bo przecież był nawet i but na schodach. Cinder nie jest zwykłym Kopciuszkiem. Nowy Pekin nie jest zwykłym miastem, Książę Kai nie jest zwykłym księciem, a macocha i przyrodnie siostry... cóż, to trzeba przeczytać.
I chociaż fragmenty układanki bardzo szybko dopasowały się w mojej głowie, i tajemnica nie była już taką tajemnicą, to sama opowieść niosła ze sobą mnóstwo przyjemności z czytania - wciągała i to bardzo.
She was a cyborg, and she would never go to a ball.
Cytując bardzo ciekawy artykuł:
BookRage jest ciekawą rynkową alternatywą, choć oczywiście nie stanowi miażdżącej konkurencji dla innych wydawców. Ma swoje ograniczenia, dotyczące np. współpracy na podstawie licencji zagranicznych, które mogą nie uwzględniać takiej formy sprzedaży. Jednak na rynku e-booków da się zaobserwować toczące się obecnie zmiany. Pojawiają się nowe platformy, jak Legimi, które oferuje czytelnikom dostęp do książek w modelu abonamentowym, podobnym do Spotify. Wydawnictwo Muza wznawia w formie elektronicznej wszystkie powieści Carlosa Ruiza Zafóna, autora bestsellerowego „Cienia wiatru”, który nareszcie będzie dostępny w formie e-booka. Przed niespełna dwoma tygodniami Jacek Dukaj swoją najnowszą książkę „Starość aksolotla” wydał w eksperymentalnej, wyłącznie elektronicznej formie. Wydawcą jest platforma zakupowa Allegro (!), a wyczekiwaną przez fanów fantastyki pozycję można było kupić za 10 złotych już w dniu premiery.
Dojrzałam, książka też - wyleżała w końcu swoje. Zaczynam czytać, zaczynam moją podróż sentymentalną.
Emocje już opadły, powieść wsiąkła gdzieś w pamięć, przemyślenia i refleksje się ustabilizowały. Czas na małe podsumowanie pierwszego spotkania DKK na Booklikes, podzielenia się wnioskami, wątpliwościami i zachwytami.
Z całą pewnością moje podsumowanie przychodzi później, niż sobie tego życzyłam. Obiecałam sobie jednak, że napiszę słów kilka, bo ja bardzo wyczekiwałam chwili, gdzie trafię na jakiś Klub Książki, ale samej brakło mi odwagi na wyjście z inicjatywą. DKK powstał z inicjatywy użytkowników serwisu Booklikes, i bardzo szybko został pochwycony przez twórców i administrację, o czym pisała już Agnieszka (bardzo ładnie pisała). Niestety w popularności BL nadal przegrywa z LubimyCzytać czy Goodreads – a szkoda (więc tak zupełnie na marginesie zachęcam do założenia konta!).
Po więcej zapraszam na iwonamagdalena.wordpress.com